ODBICIA malarstwo Joanny Stasiak
Małpa też się bierze za malowanie. Kradnie tubkę farby i
siada na murku płaskiego dachu. Włochata twarz zastyga na jeden moment w wyrazie zwierzęcej świadomości, bezruch kończy się nagłym
skokiem.
Na sznurze powiewają jak chorągwie suszące się kawałki
lśniącego materiału. Z dołu, z ulicy, nic nie widać ale tu na górze wiele się
dzieje.
Joanna Stasiak zaczęła malować na jedwabiu po przyjeździe do
Indii, na dachu.
Zaczęła od Odbicia,
kompozycji, nad którą pracowała na płótnie przed wyjazdem. Zamknięty w kole fragment
pejzażu obłamków skał, opustoszałych księżycowych gór. Znamienne odbicie w tym
zwierciadle, jakim jest dla malarza obraz, wewnętrznego duchowego pejzażu.
I warsztatowe wyzwanie. Spływający czarny tusz, marszcząca się
powierzchnia materiału i osiadający na niej kurz wielkiego miasta.
Joanna rozpoczęła od pracy nad tematami przywiezionymi z
domu, ale od razu, jako miejscowi obserwatorzy pojawiły się małpy. W Indiach
nie sposób robić coś samemu, bez świadków.
Małpa, jako autoportret malarza, pojawiała się na dawnych
obrazach. W kubraku i kapeluszu małpa Chardina siedzi przed sztalugami. To naśladowca,
złodziej cudzych obrazów. „Twórca” małpujący bezczelnie Stwórcę. Małpa jako
znak malarskiej świadomości.
Na obrazach holenderskich i niemieckich małpy w przebraniu
ludzi odgrywają sceny bezmyślnej egzystencji. Kradną, palą fajki, zagłuszają
pijaństwem poczucie bezsensu. Przeglądamy się w małpiej twarzy.
W buddyjskiej symbolice, na przedstawieniach koła życia,
małpa jest alegorią ludzkiej świadomości bez celu skaczącej z gałęzi na gałąź,
od wcielenia w następne ale też od myśli w inną.
Na wschodzie rozpoznaje się też inną naturę małpy. Hanuman, który
walczy w służbie Ramy z demonem zła, w
filozofii hinduizmu symbolizuje siłę i wierność, świadomość zdolną okiełznać
zwierzęce impulsy instynktu. To dzięki Hanumanowi mamy małpich gości na dachu w
Delhi, przychodzą całym stadkiem co
wtorek do pobliskiej świątyni, gdzie w dzień Hanumana, dostają jedzenie.
Joanna, po kilku dniach w Indiach, maluje modlące się małpy
koło sziwylingi, fallicznego przedstawienia Sziwy. Małpy biją pokłony, zjadając
rzucone przed kamiennym lingamem kwiaty nagietków. Wszyscy są świadkami tego,
że nawet zwierzęta rozpoznają świętość i oddają jej hołd. To zbliża je do nas. Rozbawiona
małpa, siedząca obok posągu Buddy, to mogę być ja. Nieświadoma, a jednak
uczestnicząca w wielkiej modlitwie świata.
Jedwabie z małpami to pamiątka, którą Joanna zabrała ze sobą
z podróży do Indii.
Wokół jedwabiu tworzy się warsztat farbiarza. Rekwizyty są niby
podobne, a jednak inne. Kolor soczystszy, śmielszy, nieprzełamywany. Sam materiał
jest szlachetny. Jedwab dodaje obrazom lśnienia i przejrzystości, pomagając
osiągnąć świetlistość nad jaką Joanna pracowała już od kilku lat w swoich
olejnych pejzażach.
Malowanie na jedwabiu wymusza jednorazową decyzję, inaczej
niż w przypadku wolno schnących i dających się wielokrotnie przemalowywać
obrazów na płótnie. Podobieństwo do techniki akwareli, skłania do nieco
rozlanych form. Tym wyraźniej w malarstwie Joanny dominują mocno określone
bryły.
Wydaje się, że zmiana techniki nie wpłynęła na zmianę jej sposobu
malarskiego myślenia. Podjęcie tego wyzwania dało jej natomiast nowy impuls do
pracy i sprawiło, że dochodzi do kolejnego granicznego punktu w swoim
malarstwie.
Łuki przęseł w przedstawieniu odbijającego się w wodzie
mostu rysują dwa kręgi – niby oczy świata, które oglądają pejzaż. Jest i trzecie
oko, wyciętego między przęsłami otworu, też błękitne, otwarte. Cała kompozycja
jest rozmigotana mrugającymi smugami koloru na wodzie. Woda to żywioł tego
malarstwa.
Mosty przerzucone nad wodą wskazują przejścia. Odbicia w
wodzie rytmu łuków niepokoją, bo ich okrągłe zwierciadła pokazują inny obraz,
to co odbite jest zawsze nieco inne od rzeczywistości. Niebo jest odpowiedzią
na wodę, na obrazie prowadzą ze sobą rozmowę, przeglądają się jedno w drugim.
Ludzkie siedziby oglądane są w Nokturnach z daleka, zza wody - w odległej, szerokiej przestrzeni.
Bez śladu mieszkańców. Geometryczne spiętrzenia skał w tle, bryły domów i wież
jaśnieją na atramentowym niebie białym księżycowym rysunkiem. Pejzaż z górą wygląda jak ukazujący się
zza rozdartej zasłony nieba. Plany przechodzą od ciemnego w dole obrazu ku
jasno oświetlonemu w partii środkowej i znów ciemnego ku górze.
Pejzaże Joanny sugerują przejście na drugą stronę odbicia - wejście
w tło obrazu, na przykład krajobrazu z włoskiego renesansowego portretu. A może
we fragment obrazu Poussina, od którego malarskiej interpretacji zaczęła
malowanie pejzaży.
Duchowe zamieszkanie w krainie malarstwa.
Ostatnio malowane pejzaże rzymskie z mostem Sant’Angelo,
nadrzeczne weduty (Pejzaże klasyczne)
i Dachy idą o krok dalej.
Iluzja staje się bardziej rzeczywista, mniej senna. Następuje
w nich przybliżenie, natężenie i jakby podbicie rytmu.
Dachy
to kompozycje gęstego układu czerwonych brył dachów, skontrastowanych z białymi
wysokimi słupkami kominów i białą, dominującą
wieżą kościoła. Trudna konstrukcja nieregularnych geometrycznych form oświetlanych
i ocienianych nierównomiernie, odsuniętych i wysuniętych, mających zasugerować
przestrzeń, głębię i powietrze bez udziału wody i nieba.
Czas malowania na jedwabiu zaowocował kilkoma znamiennymi
dla malarki kompozycjami, będących poszukiwaniem właściwego obrazu dla bliskich
jej twórczości tematów pożegnania, odchodzenia, duchowego opuszczenia i nadziei.
Są rozwinięciem tematów podejmowanych w ostatnich latach 2008-2010.
Jednym z najważniejszych motywów wydają się przedstawienia zamknięte
między dwoma masywami skał. W Studni
stoi, w objęciach głębokiej zieleni odchodząca, niemal zanikła postać – akt
mężczyzny z rudawym, pod przeźroczystą skórą, rysunkiem kości. W podobnym ujęciu, między kamieniami, znaczącym
osłonienie a może zamknięcie, umieszczona została Pieta z Trękusa z pejzażem warmińskim w tle. W obrazie Skały I, wśród szczątków ostałych się,
niby na pogorzelisku, trwa biały zarys drzewa. Na innym, o tym samym tytule (Skały II), bure niebo pomiędzy skałami rozszczepia się światłem
skierowanym w dół na suche, wymarłe
badyle ugoru. Czy jest to niszczące uderzenie fatum czy wydobycie z
martwoty?
W szczelinę pomiędzy dwoma skalnymi spiętrzeniami został też
wstawiony wazonik z gałązką trzech nierozwiniętych pąków czerwonych lilii. W
miejsce martwych natur umieszczanych w dawnym malarstwie na brzegu parapetu, z
krajobrazem w tle, mamy tu na tle szafirowego nieba stojący na wodzie, zrównany
skalą z blokami kamienia, kruchy skarb zamknięty w krysztale.
Nad nocnym pejzażem pola zawisły wielkie Ryby.
Heraldycznie ustawione na przemian – głowy z ogonem zawisły
nad ciemnym niebem z dachami odległych domów i umieszczonym centralnie,
świecącym lunarnie zwierciadlanym okiem. Te księżycowe ryby, atrybut miesiąca
lutego, namalowane ekspresjonistycznie, czarnymi smugami i przeświecającym spod
nich żółtym i zielonym światłem zagarniają w panowanie świat zagubionych w nocy
osad. Złowieszcze i wspaniałe
Katarzyna Kasprzak Stamm